HRS

środa, 13 marca 2013

Mumbai - stolica Bollywood

O 20 wyjeżdżamy Paulo sleeping bus w kierunku Mumbaiu. Myśleliśmy, że trochę pośpimy. W końcu nie po to braliśmy kuszetkę, aby podczas 12 godzin podróży nie spać. Oj jakże ciężka była ta noc. Klimatyzacja odkręcona na maxa (tylko po to aby wypożyczyć kocyk za stosowną opłatą od kierowcy). Na zakrętach niemal spadało się z łóżek, strasznie telepało, no ale nic jakoś trzeba dojechać. 28 łóżek + kilka siedzeń w takim autobusie się znajduje. Po ok 13 godzinach znajdujemy się w Mumbaiu. Powiedzieliśmy kierowcy, że chcemy dostać się na lotnisko, to nas wysadził w odpowiednim miejscu na przesiadkę do taksi. Plan był prosty. Znajdujemy przechowalnie bagażu i idziemy na zwiedzanie miasta. Wylot do Polski mamy dopiero o 4 rano, a była dopiero 11 godzina. Ciężko było z przechowalnią, ale 2 osoby z grupy zostały na lotnisku i pilnowały bagażu, pozostała część ekipy ruszyła w poszukiwaniu taxi. Chcieliśmy się dostać najpierw pod Gate of India - symbolu Indii. Kawał drogi z lotniska i taxi kosztuje ok 1400 rupi. Nie mamy wyjścia, płacimy i jedziemy. Po drodze drastycznie zmienia się krajobraz - ze slumsów, gdzie ludzie mieszkają na ulicy, przejeżdżamy wielkim mostem i jakby inny świat. Znów przestali trąbić, nie ma tuk tuków, dużo wieżowców i tak jakoś bardzo ładnie. Prosimy kierowcę aby nas wysadził przy Subway na śniadanie i dalej sami dojdziemy do Gate of India.
Gate of India
To tutaj kilka lat temu były zamachy terrorystów. Zabarykadowali się w hotelu Taj Mahal i strzelali do turystów. Dowiedzieliśmy się również, że z tego miejsca można popłynąć na Elephant Island. Podchodzi do nas miejscowy handlarz i proponuje wycieczkę po najważniejszych punktach miasta. Cena za 3 osoby 2800 rupi. Niestety za drogo i mu dziękujemy. Swoją drogą bardziej natrętnego sprzedawcy nie widziałem. Łaził za nami dobre 2,5 godz i nie chciał zrozumieć, że nie chcemy z nim jechać. Po zamachach cały teren przy bramie jest odgrodzony i można wejść i wyjść tylko w jednym miejscu przez bramki z wykrywaczem metali. To samo wejście do hotelu Taj Mahal.
Hotel Taj Mahal
Hotel ten jest chyba najdroższym hotelem w Indiach. Doba z tego co się dowiadywaliśmy na polskie złotówki wynosiła ok. 1000 zł. Drinki na Goa kosztowały w barze 120 rupi tutaj za białego ruska - 800 rupi.  Poszliśmy trochę posiedzieć w hotelu i skorzystać z toalety.
Tutaj w Mumbaiu widać ogromną przepaść pomiędzy biednymi i bogatymi ludźmi. Z jednej strony dzieci nagie latają i mieszkają na ulicach, ludzie załatwiają się do rzeki, z drugiej zaś strony mieszkają tu najbogatsi ludzie w Indiach. W jednym wieżowcu mieszka 5 osobowa rodzina i mają 150 osób obsługi.
Swoją drogą jak ktoś oglądał film Slumdog - milioner z ulicy - to ten film doskonale obrazuje życie w tym ogromnym mieście. Dosłownie widać to co było w filmie pokazane, dzieci biegające po ulicach z deformacjami ciała (w filmie były sceny jak dzieci są specjalnie okaleczane) na żywo wygląda to strasznie.
Wychodzimy z hotelu a facet od wycieczki po mieście czeka na nas dalej. W końcu się wkurzyłem i go pogoniłem, ale on pyta za ile chcemy tą wycieczkę. To mu mówię - 3000 rupi za 6 osób i odwozi nas na koniec na lotnisko. Zapytał ile płaciliśmy za taxi z lotniska tutaj - 1400 rupi, odpowiadam. Trochę mnie zbluzgał, że on za 4 godz. wycieczki ma 1600 dostać. W końcu zrozumiał chyba, że nie skorzystamy z jego usług. Na rejs na wyspę słoni było już za późno, ostatni rejs o 16 a była 16.10. No trudno. Za chwilę znów przybiega facet od wycieczki i mówi ok, zabiorę was za 500 rupi osoba. Zdecydowaliśmy się w końcu na objazd po mieście. Jedna osoba wróciła do czekających na lotnisku a my w 5 ruszyliśmy na objazd. 
Pierwszym punktem programu była ogromna pralnia na powietrzu - MAHALAXMI DHOBI GHAT.
MAHALAXMI DHOBI GHAT
Tutaj z rana ponad 600 osób pierze nie tylko swoje prywatne rzeczy, ale też pościel i obrusy ze wszystkich hoteli i restauracji z miasta. Trafiliśmy tutaj po południu, więc już było po praniu i ludzie odpoczywali, a pościel się suszyła. 
Kolejnym punktem był przepiękny dworzec Victoria. To tutaj m.in. kręcono sceny do Slumdoga. Wchodzimy do wnętrze i oczy zwariowały. Ogromy tłok i pełno ludzi na dworcu. Szybki spacer, bo kierowca kazał się spieszyć, jak chcemy zdążyć do muzeum Mahatma Gandhi. Podczas przebiegania przez ulicę zauważamy samochód z polską flagą - pewnie konsul jechał.
Dworzec Victoria
Kolejnym punktem programu był przejazd obok promenady i największej plaży w kierunku domu Mahatma Gandhi. W ostatniej chwili dojeżdżamy, bo był ogromny korek. W domu zdjęcia i wystawa z życia Gandhiego. Szybkie zwiedzanie, bo już późno i jedziemy na punkt widokowi i do ogrodów.
Dom Mahatma Gandhiego 
Dojeżdżamy na punkt widokowy i nasz kierowca oznajmia, że teraz pojedziemy z innym kierowcą na lotnisko, gdyż on ma za chwilę ostatni pociąg do domu, a rodzina na niego czeka. Żegnamy się i idziemy na spacer do punktu widokowego i do parku.

Niestety godzina już się późna zrobiła i czas wracać na lotnisko. Po drodze zajeżdżamy na kolację i ostatni posiłek przed samolotem. Po 2 godzinach w ogromnym korku dojeżdżamy na lotnisko i udajemy się do pozostałej części grupy. O 1 godzinie dopiero wpuszczali na lotnisko, więc coś trzeba było zrobić ze sobą przez ostatnie kilka godzin w Indiach. Posiedzieliśmy, pogadaliśmy i czas jakoś zleciał.
Ostatni posiłek w Indiach zaszkodził mi bardzo i tak jak przez całą podróż się trzymałem tak tu mnie trochę pogoniło.
Wybiła 1 godzina i udajemy się do odprawy. Po przejściu wszystkich kontroli jesteśmy już w głównym terminalu i czekamy przed bramkami na lot. Jeszcze trochę czasu, więc spacer po lotnisku, oglądanie pamiątek i asortymentu sklepów bezcłowych. Nadeszła pora na nasz lot. Ustawiła się kolejka, w większości ludzi jadących do pracy do Qataru. Cały samolot był oblegany przez pracowników.


To już niestety koniec naszej podróży. Jeszcze 3 godziny lotu, potem 3 godziny oczekiwania na przesiadkę w Katarze i 6 godzin lotu do Polski. 
Jakże szybko minęła wycieczka. Czas tak szybko zleciał. Teraz pierwszy raz mogę powiedzieć, że byłem za granicą, mimo tego, że wiele razy wyjeżdżałem już w swoim życiu. 
Indie, kraj wielu kontrastów, bardzo kolorowy. Ten kraj się kocha, albo nienawidzi. Chyba nieliczni z naszej grupy chcieliby tutaj jeszcze wrócić. 
Szczerze? Na mnie zrobiły ogromne wrażenie i mam pewien niedosyt, że nie zwiedziliśmy więcej. Bardzo żałuje, że nie udało się dotrzeć do Varanasi, zobaczyć jak to wszystko wygląda przy Gangesie, że nie odwiedziliśmy wielu innych miejsc. Bardzo, ale to bardzo mimo wszystko, mimo tego wszechobecnego brudu, hałasu, chciałbym tu wrócić. Generalnie zachłysnąłem się Azją i już czekam na kolejną podróż w tamtym kierunku.
Mówcie sobie co chcecie, ale Indie są na swój sposób piękne i nieobliczalne.
Jeżeli trafi Wam się możliwość wyjazdu tam, to się nie zastanawiajcie i lećcie, na pewno nie pożałujecie. Ludzie są bardzo pomocni, życzliwi i prawie każdy rozmawia po angielsku. 
Na początku spotkaliśmy kobietę z Polski, która na miesiąc sama przyleciała zwiedzać ten kraj. Dziwiliśmy się i podziwialiśmy, że jest bardzo odważna, ale z czasem przekonaliśmy się, iż nie ma się tak naprawdę czego bać.
Jeżeli ktokolwiek przed wyjazdem będzie miał jakieś pytania, chętnie pomogę, jeśli tylko będę potrafił.
Śmiało można pisać.
Mam nadzieję, że ktoś skorzysta kiedyś z mojej relacji i będzie pomocna przy wylocie do Indii.
To już jest koniec.. i nie ma już nic:(

Wkrótce zrobię mały konkurs, gdzie nagrodą będzie 16 smaków herbaty prosto z Indii.

1 komentarz:

  1. ach, nawet nie wiesz jak bardzo pomocna jest Twoja relacja! :D nasz wylot za 5tygodni.. coraz więcej czasu spędzam na Twoim blogu ;) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za odwiedzenie bloga :)
Prosimy o pozostawienie śladu po sobie w postaci opinii :) Anonimowi niech zostawią swoje imie.
Dziękujemy za wszystkie komentarze

Zobacz także:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...